Pracuję i rozmawiam z ludźmi… Dla wielu to dość trudny okres…
A więc… ?
Idzie Nowe… Każdy z nas, którzy mają jakąkolwiek wrażliwość i możliwość odczuwania energii dokładnie to wie. Czujemy to bardzo wyraźnie, bo…trudno tego nie czuć.
Przecież to istna huśtawka, a dla wielu rollercoaster energetyczno-nastrojowy…
I zaczyna się czyszczenie…
Wybijają programy, które oczywiście wydawało się, że mamy już dawno przerobione…
Dla wielu z nas jest to prawdziwy łomot…
Oj, bolesny łomot, który uczy nas prawdziwej pokory i nawet podziwu dla sprytu, przebiegłości i inteligencji naszego ego.
A to ego tak subtelnie i finezyjnie potrafi trzymać nas za twarz, szepcząc powabnie do ucha peany na temat naszej głębokiej duchowości, aureoli nad głową i wyrastającej nam na plecach trzeciej pary skrzydeł.
A my dajemy się wkręcać w to wszystko z uporem maniaków, którzy udają, że nic takiego nie jest nam wcale dobrze znajome od lat.
Inni może tak, ale my…?
Co prawda gdzieś z tyłu głowy jakiś cichy głosik krzyczy nam szeptem, że często nasze „osiągnięcia duchowe”, to tylko chciejstwo, ale my albo udajemy, że tego nie słyszymy, albo tak już popadliśmy w stan oszołomstwa, że faktycznie wydaje nam się, że jesteśmy już PONAD i możemy nawet zacząć nauczać samego Boga i czyścić z nieistniejących iluzji samo Źródło.
Jest jeszcze jedna grupa wśród nas…
To ci, którzy bardzo chcą ( i piszę to bez sarkazmu ), ale się boją. Boją się zrobić tych kilku małych kroków i przekroczyć więkoszości barier, które są dla nich do przekroczenia…
Oni wolą jednak nie ryzykować i zachować status quo, choć wiedzą, że to i tak chwilowe odłożenie tego, co nieuniknione.
Ale cóż…znane, to znane… Choćby tylko iluzja…choćby i cierpienie. Czasem cierpienie łatwiej znosić, niż przekroczyć lęk. Nie brzmi to jakby znajomo… ?
No więc przyszedł Czas i dostajemy to, co nas popycha do przodu, sprawdza, uświadamia, ogarnia…
Zdecydowaliśmy się kiedyś i w jakąś „złą godzinę” wyraziliśmy szczerą intencję i podjęliśmy decyzję, że mamy już dość i chcemy wypłynąć z bagienka iluzji i zakończyć nieustanne, niekończące się marsze na poranionych, spływających krwią, pokrytych bąblami stopach i…wracać do Domu. Czyli „rozwijać się duchowo”…
Posmakowaliśmy tego trochę), mieliśmy przebłyski Rzeczywistości, a do tego ta szczera intencja zaczęła działać i szlus.
Tylko dlaczego nikt nas nie uprzedził, że to „bilet w jedną stronę” ? I powrotnego nie ma, a na gapę można próbować, ale wtedy boli jeszcze bardziej, bo wiemy, że musielibyśmy okłamywać się świadomie i bez nadziei na uwierzenie w te szachrajstwa.
A więc zaczyna się praktyka; realizacja podjętej niegdyś decyzji. Nie da się od tego wyłgać.
Chciałaś/eś to masz !!
I stawiamy przed sobą lustra ( bo to tak czy tak nasza własna Kreacja i winić za to nikogo nie możemy).
Lustra te pokazują nam zwykle to, czego nie chcieliśmy zbyt chętnie oglądać.
Lęki, kłamstewka, ukrywane kompleksy, tęsknoty i pragnienia… Pokazywane są nam i wzniosłości, za którymi tak tęsknimy… Piękno Prawdy Miłości, nieustraszoność Bezbronności, czystość Bezwinności…
I znów konfabulacje, zadry , złości, zazdrości…
Wahadło…
Huśtawka…
Góra…dół…znów góra… i znów dół….. Góra….
Ale musimy przez to przejść ! Po prostu MUSIMY !!
Nie wydostaniemy się koła karmy, Matrixa, czy jak to jeszcze zwać, bez gruntownego oczyszczenia.
I nikt tego za nas nie załatwi.
Nauczyciele, przewodnicy mogą nam w tym potowarzyszyć, wskazać, ale nie załatwią tego za nikogo. A często ich samych dopada jeszcze świadomość, że trochę porządku trzeba by zrobić i na własnym podwórku… I ci bardziej świadomi przyjmują to z pokorą.
Tak naprawdę nie ma wyjścia.
Albo lepiej- to jedyne wyjście
To proste, jak budowa cepa i jak cep tłucze nas po ego, po programach, po schematach, żeby oddzielić ziarno od plew… Bo tylko czyste ziarno świadomości samego siebie, tego kim, a właściwie Czym jesteśmy, pomoże wejść w Nowe (Nową Ziemię, Królestwo, Prawdziwą Rzeczywistość czy jakkolwiek chcemy sobie To nazywać).
A więc Kochani, przestańmy opowiadać sobie i innym bajki o sobie, tylko z głęboką wdzięcznością weźmy się za te końcowe porządki i zwracajmy uwagę nie na bujanie i huśtanie, od którego często nam niedobrze i kręci się w głowie, a na wiatr, który podczas tego huśtania się tworzy i pomaga nam, jeśli się na to zgodzimy, wywiać wszelkie plewy, mgły i fetorki, które nie pozwalają nam jeszcze w pełni poczuć, uświadomić sobie , że jesteśmy tylko i wyłącznie… Miłością, która nie ma innej potrzeby i zadania, jak tylko się szerzyć. ? ❤
Do pracy… Najwyższy to czas… Czas, który też istnieje tylko…do czasu. ? ❤ ?