„Wybaczam…” Przebaczyłem…”
Zwykle stawiamy między tymi słowami znak równości.
Słowa, tak podobne, a tak znacznie i zasadniczo się różniące…

„Baczyć” znaczyło niegdyś „zwracać uwagę”, „zauważać”…
Zauważamy zatem coś, co zwykle dla nas jest w jakiś sposób ważne, co często nas osobiście dotyczy, obchodzi.
Z zauważaniem najczęściej wiąże się nasza opinia w zauważanej sprawie, czy na temat obdarzanej uwagą osoby.

Nasza opinia, czyli… osąd.
A więc osądzamy.
Osąd jest pozytywny lub (częściej) negatywny.

Jeśli jakaś osoba zachowa się wobec nas ( w naszej ocenie) źle, a my czujemy się dobrzy i mądrzy, na scenę może wkroczyć WYBACZENIE. Czujemy się litościwi, wspaniałomyślni, tacy jacyś godni…no, lepsi od winowajcy i wtedy wspaniałomyślnie (czasem) WYBACZAMY !

No i tu, dla tych z nas mających pretensje do bycia tzw. osobami duchowymi, zaczynają się schody…

Zatrzymujemy się na tym etapie i głaszczemy się po główkach w skromnym i cichym oczywiście, zachwycie, jakież to wyżyny rozwoju osiągnęliśmy. Wybaczyliśmy, czyli poniekąd wyrzuciliśmy z naszej uwagi niedoskonałość i przewinę nieszczęśnika, który nam podpadł. A niech tam…niech ma…

Tak, zrobiliśmy to… Takie to dobre i szlachetne…
I, często z rozkoszą, pławimy się samozadowoleniu i… DUALIZMIE.
Bywa, że na tym etapie zatrzymujemy się na długi czas, o ile nie na zawsze. Takie to usypiające.

A prawdziwe PRZEBACZENIE…?
Czeka sobie cicho prze-baczane, czyli NIE-ZAUWAŻANIE.

Bo naszym celem, jako adeptów rozwoju duchowego, jest PRZE-baczanie, czyli w ogóle NIEZAUWAŻANIE jakiejkolwiek niedoskonałości. Widzenie wszystkiego w świetle,rzeczywistej boskiej energii i doskonałości. Jeśli dochodzimy do tego momentu, wychodzimy poza matrix, poza dualizm.

Wszystko staje się JEDNYM WIELKIM OK !
A o to nam przecież chodzi, do tego dążymy ( a przynajmniej powinniśmy).

Jeśli uświadomimy sobie na najgłębszym poziomie, kim jesteśmy, a w istocie Czym jesteśmy, zaczynamy postrzegać to, co nas otacza, a co sami w końcu wykreowaliśmy, jako grę doskonałości , boski taniec energii i…naszego wielkiego WIDZIMISIĘ. I tu zaczyna się świadoma zabawa w Życie, a właściwie w… bycie w tożsamości i czasoprzestrzeni, którą akurat sobie wybraliśmy jak wyrażenie się nas, czyli…Życia właśnie. Życia którym nieustająco, wiecznie i bez kresu Jesteśmy. Choć wybaczania nie pozbywałbym się tak łatwo, bo jest to etap Drogi, który musimy osiągnąć, aby go potem przejść, przekroczyć, nie zatrzymując się na nim zbyt długo, bo potrafi być nieźle mydlący duchowe oczy.

A więc wy-baczmy sobie to, że wybaczaliśmy zbyt długo i zacznijmy ćwiczyć prze-baczanie. To właściwy klucz do Domu. 🙂