Dostaliśmy to opowiadanie w formie podziękowania, ale też z płynącego prosto z serca pragnienia, aby podzielić się z całym światem własnym kawałkiem historii.
W imieniu autorki, która nie zechciała się podpisać , ale mamy głębokie przeświadczenie, że zbyt długo nie pozostanie anonimowa; publikujemy jej opowieść tutaj właśnie.
Dla wszystkich, którzy mają odwagę zmieniać swoje życie i tchnąć w nie prawdziwą duchowość:)
***
ten fragment tekstu dedykuję ludziom, dzięki którym stoję
pewnego dnia
na pewnym klifie
w pewnym czasie
a na mnie powiewa zielona sukienka
zamiast czarnego płaszcza szaleństwa
a w ręku trzymam butelkę
z listem miłosnym od mojej Duszy
w postaci piosenki
Wtorek 07.07.2020
Stoję i patrzę na mój ukochany widok………………morze w Jarosławcu………..plaża……..kamienne
ostrogi…………………próba założenia przez człowieka kagańca na szmaragdowy pysk mojej ukochanej
wody…………..ona sobie z tego drwi…………spokojnie przeciera falbanami swojej sukni po
kamieniach………….bardziej jest zaciekawiona tym wytworem………….niż
obrażona…………………………………………………………………………i wtedy dostaję od Mojego Ukochanego list
muzyczny……………….list muzyczny w butelce…………………….podpływa do brzegu i uderza o moje
stopy…………………podnoszę…………………otwieram korek……………i wydostaje się z butelki
piosenka………………………………………………………………………… ………………………………………………….….jak dżin.
Pidżama Porno…….Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości…..jak ty.
Aj……….to jest wyjątkowo smaczne muzyczne ciastko. Niammmmm niammmmmm……..
Często twe oczy miast wiosennieć zielenią
Są takie zimne i dziwne
W chorych rozmowach oczy patrzą gdzie indziej
Patrzą tylko gdzie by się schować
Twoje ramiona – nie kruszące się ciasto
Nie pachną miętową maścią
Ja w twoich ramionach – nieistotny dysonans
Deszcz szczęścia strzał nad przepaścią
Szeptem na ucho powiem że
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Tych ranków jak febra
– u okien twych jak żebrak –
Siedziałem za drzewem nieraz
Tych gwiazd spadających
– pijanych gwiazd na stos –
Nocą gdy będę umierał
Szeptem na ucho powiem że
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Wyrzekam bo…
Wyrzekam bo…
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Jak ty
Zanim piorun i tęcza przejdą przez smutków most
Zanim dzień stąd odleci na chmurze
Zanim groszki i róże pocałują się znów przez płot
Zanim kurz pozamiata podwórze
Szeptem na ucho powiem że
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Że ja, ja się tego wyrzekam…
Wyrzekam bo…
Wyrzekam bo…
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Jak ty
A kiedy spotkam ciebie na śmierci zakrętach
jeszcze raz to tylko tobie powiem
A kiedy spotkam ciebie na śmierci zakrętach
jeszcze raz to tylko tobie powiem
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości
Jak ty…
Nie wiem jeszcze, że to rocznica…………….jeszcze sobie nie zdaję z tego sprawy……………stoję i
patrzę……..i słyszę Jego głos:
– trzy twoje spojrzenia na tą srebrzystą zatokę…………trzy w tym samym czasie…………za rok będziesz
tu stała………..a na twojej talii będzie opierała się męska ręka………….a on będzie patrzył tam, gdzie
ty……………………w tym samym kierunku……………
– żartujesz….za rok będę tu stała z facetem…..? za rok to niemożliwe………..żeby to zdarzyło się przez
jeden rok………..
– niemożliwe? A gdzie byłaś rok temu jak tu stałaś……………? dokładnie rok temu………….dokładnie w
tym samym miejscu…………….dokładnie w tym samym kierunku wtedy patrzyłaś……….
– o cholera………..to rocznica………..dokładnie rok temu………może nawet tego samego dnia…………tu
stałam…………..w strasznym stanie psychicznym…………moje serce już wtedy wypadło za burtę………i
wplątało się w turbinę pod motorówką……..razem z wodorostami………..resztkami sieci
rybackich………..i innymi śmieciami………….to był początek mojego końca……………wtedy leciałam już
tylko w dół……………..diagnoza, którą usłyszałam na początku czerwca wtedy nabierała tempa……..na
początku lipca to nie były już tylko początki depresji…….to już był bardzo zły stan……..ja leciałam tylko
w dół……wcześniej były jeszcze jakieś wzloty…….ale od tego momentu już nie było wzlotów…………nikt
już nie był w stanie pociągnąć tego szybowca do góry………to było jego ostatnie zejście z
wysokości……….jak lot skazańca…..jak lot dziurawego i przezroczystego
latawca…………………………………..
To były ostatnie wspólne wakacje z BM…………..w moim ukochanym miejscu………………ale nie cieszyło
mnie to miejsce………..wszystko wydawało mi się czarno – białe……..nie widziałam już kolorów…….nie
było kolorów…….ja powoli umierałam………z którejś rany sączyła mi się krew……..miałam
nieszczelność układu krwionośnego……….nie było obiegu………………..był upływ.
Awantura………….on zostawił mnie samą z dwuletnim dzieckiem tutaj………w domku letniskowym nad
morzem……………i pojechał w pizdu……..zostawił swoje dziecko i mnie i psa……….po raz setny już
chyba w tym roku……………..byłam w bardzo złym stanie…………………czułam się sama we
wszechświecie…………..znikąd pomocy……………nie było nikogo………………koło mnie…..tylko ja i to
malutkie dziecko……………….które się czymś zatruło………….i obrzygało cały domek……………..on nie
mógł szybko przyjechać bo pojechał odwiedzić brata………………750km
dalej……………………………………………………………………………….. haahaaaaaaaaaaa………………..Boże………………
…………………………………………nigdy nie zapomnę tej samotności………………tego serca w
kawałkach……………………..tego morza otaczającej mnie
bezradności……………………………………………………………………….potem było już tylko gorzej i
gorzej………………………………w sierpniu psychotropy……………….leciałam w dół……………..i kiedy
wydawało się……………….że mój koniec jest już
bliski…………………………………………………… ………………………………………………………………………………………… ……
…………………………………………………………… ………………………………………………………………………………………………
…………………………………………… …………………………………… stałam sobie nad przepaścią i patrzyłam już w
dół…………………..i chciałam lecieć…………..a czarny płaszcz powiewał…………………………..wokół moich
nóg…………………………………..włosy wplątały się w czarny kaptur……………………………………….chciałam
lecieć chociaż wiedziałam, że nie polecę………………bo nie mam skrzydeł……………..mam tylko czarny
płaszcz
szaleństwa………………………………………………………… ……………………………………………………………… …………………
………………………………………………………………………….wtedy nagle nade mną pojawiły się cztery
ręce………………….dwie kobiece i dwie męskie…………………i usłyszałam wyraźnie głos:
– chodź z nami…………………………………
Nie poszłabym, gdyby obiecywali złote góry…………………..w to bym nie
uwierzyła………..już………………….nie poszłabym gdyby przemawiali monotonnym głosem terapeuty z
domu wariatów……………nie…………..nieeeeeee…………….oni powiedzieli po prostu:
– pierdolić……….to……..chodź z nami………..jest kurwa jak jest………….chodź.
Poszłam…………….bo ciągnęło mnie do tych ludzi…………….bo na nich czekałam……………bo ich
szukałam.
Odwróciłam się……………..a oni…………chwycili mnie i powoli odciągnęli od krawędzi szaleństwa.
Dopiero potem………..po pół roku………jak dzięki ich pomocy byłam już zupełnie kimś
innym…………….powiedzieli mi, że dokładnie wiedzieli w jakim punkcie się znajdowałam…………w
czasie naszego pierwszego spotkania.
Byłaś na krawędzi szaleństwa.
Byłam.
Czułam to pod skórą.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos synka………………….wszystko jest tak jak wtedy rok
temu……..wózek…………w wózku chłopczyk………………w domku czeka na nas pies………………mój
ukochany wierny przyjaciel………………….rok temu też czekał…………………wszystko jest tak
samo……………………….ale zupełnie inaczej…………….wszyscy jesteśmy lata świetlne od tamtej
sytuacji……………………………………..ja jestem inna………….mój synek jest inny…………..pies jest
inny……………………………….spoglądam na butelkę, którą trzymam w ręku…………..teraz ja włożę do niej
list napisany miłością i wdzięcznością do ludzi, którzy mi pomogli……………..zamknę korkiem i puszczę
na szmaragdową wodę………………..w cudowny obieg życia………..obieg wszechświata………….butelkę
wypełnioną miłością i wdzięcznością do moich nauczycieli……………ludzi, którzy zawrócili mnie znad
krawędzi……………….niech płynie na zielonych falach wiadomość o Was……………niech wyłowi ją ten
kto Was szuka……………tak jak ja Was szukałam………………………………..dziękuję.
Absolutnym zaszczytem dla mnie jest móc podzielić się z Wami tym miejscem.
Kłaniam się nisko.
Jest taki pierścionek
Z oczkiem
Od niego biegną trzy obręcze
Wszystkie spotykają się w chłodnym punkcie kamienia
Jedna obręcz to…. przeszłość
Druga to….. tu i teraz
Trzecia to….. przyszłość
Pierwszą spowija cień ciężki jak nieprzespana noc
Drugi jest oddechem światła
Zielonym skrzydłem ważki
Jestem tu i teraz
Zatopiona w szmaragdowym bursztynie Duszy
Otaczają mnie ukochane ramiona
Koi mnie ukochany uśmiech
To najsłodsza kołysanka świata
Nie chcę nigdy dorosnąć
Zawsze już będę Twoim dzieckiem
A Ty otulaj mnie sobą w nieskończoność
Jestem Twoim wisiorkiem na szyi
Jestem Twoim pierścionkiem na palcu
Jestem szwem w Twojej kieszeni
Jestem guzikiem przy Twojej koszuli
Pozwól mi być czymkolwiek
Tylko niech to będzie Twoje
Mogę być Twoim tatuażem
Mogę być Twoim spojrzeniem
Mogę być Twoim westchnieniem
Tylko pozwól mi być ze sobą
Uszyłam sobie sukienkę z Twoich skrzydeł zielonych
Nie odejdę
Jak już Cię znalazłam
Zostanę Twoim cieniem
Trzecią obręcz spowija tajemnica
Jest w niej pewna obietnica
Podobno czas nie istnieje
Jest jak warstwa ciasta francuskiego
Czasem się zlepi…….miejscami…..
Kamień tego pierścionka to jakiś punkt energetyczny
Zlepek czasu……zlepek ciasta…
Dzisiaj płaczę na wspomnienie bólu
Tamtego z przeszłości
Dzisiaj zamykam tą przeszłość na zawsze
Ostatnie łzy wypłukują sól z mojego oka
Rany się goją….
Krwiobieg zamknięty.
Mój synek się uśmiecha.
Wracam.
Bo przyjaciel pies na nas czeka
3 odpowiedzi
To jest przepiękne ❤️ ??Przepełniona jestem wzruszeniem❤️Autorko nieznana, butelkę wypełniona miłością i wdzięcznością puść w obieg, niech płynie na zielonych falach wiadomość …. o Tobie ❤️ Pozwól sobie na to by świat usłyszał te historie i inne pod twoim nazwiskiem – piszesz przepięknie ??? Dziękuje za to poruszenie w sercu ????????❤️
Autorko nieznana ?….napisałaś cudownie ….łzy same płyną jak grochy ze wzruszenia…caly rok później hmmm…czas którego podobno nie ma …leczy rany….ale nie dziwignąl by tego gdyby nie WSPANIAŁE OSOBY którym pragnę z tego miejsca szczerze podziękować!!!!!!! Butelka już płynie ❤❤❤❤❤❤
Moja kochana Autorko ❤️❤️❤️ tekst dociera do każdego zakamarka mojego serca ❤️❤️❤️ wzruszenie i wdzięczność, smutek i radość, miłość…. Tyle emocji i uczuć, że aż zapiera dech w piersi ❤️❤️❤️ pisz… czekam na więcej ?????